Rekord Bielsko-Biała - WSB Chorzów 6:4 (2:1) FUTSAL Złe miłego początki
0:1 – Przemysław Kujawa w 1 min.
1:1 – Andrzej Szymański w 16 min.
2:1 – Artur Ulanowski w 17 min.
3:1 – Andrzej Szal w 23 min.
4:1 – Piotr Bubec w 24 min.
5:1 – Andrzej Szymański w 29 min.
5:2 - Patryk Wilczek w 29 min.
5:3 - Szymon £uszczek w 30 min.
6:3 - Piotr Bubec w 32 min.
6:4 - Damian Galeja w 39 min.
Rekord: Krzysztof Burnecki (rez. Tomasz Borowski) – Andrzej Szal, Bogusław Szczotka, Andrzej Szymański, Mateusz Żemła; Piotr Jaroszek, Piotr Bubec, Artur Ulanowski, Daniel Lech; (rez. Kamil Szlagor i £ukasz Mentel).
BIELSKO-BIA£A (12 listopada 2006 r. godz. 18.00). Rekordziści fatalnie zaczęli mecz z czwartą drużyną II ligi. Wskutek nieporozumienia między Krzysztofem Burneckim i Piotrem Jaroszkiem słabo uderzona przez Przemysława Kujawę piłka trafiła nieoczekiwanie dla wszystkich do siatki. Na przebudzenie Rekordu z letargu trzeba było czekać do 6 min., kiedy to Andrzejowie - Szymański i Szal strzelali groźnie z kilku metrów, ale bramkarz Michał Potempa wykazywał się bardzo dobrym refleksem. Chwilę później Krzysztof Burnecki także musiał pokazać bramkarski kunszt. W 11 min. po kontrataku strzelali z 3 m Piotr Bubec i Daniel Lech, ale piłka za każdym razem lądowała na słupku bramki gości. W 13 min. niepilnowany przez rekordzistów Patryk Wilczek strzelił płasko z 9 metrów, ale tuż obok słupka. Chwilę potem Andrzej Szymański i Bogusław Szczotka strzelali z kilku metrów, lecz i tym razem Michał Potempa bronił nieprawdopodobnie. W 15 min. usiłowali go zaskoczyć strzałami z około 10 metrów Andrzej Szal i Mateusz Żemła. Bramkarz gości był jednak stale na posterunku. Wreszcie w 16 min. Bogusław Szczotka podał przez niemal całe boisko do wychodzącego na pozycję sam na sam z golkiperem gości Andrzeja Szymańskiego, który strzałem z pierwszego uderzenia zaskoczył wybiegającego z bramki Michała Potempę. Minutę później Daniel Lech wywalczył piłkę na połowie przeciwnika, wycofał do Artura Ulanowskiego, który zdecydował się na strzał z 11 m. Piłka odbiła się od zawodnika gości, zmieniła kierunek lotu i wpadła do siatki. Na sekundę przed gwizdkiem na przerwę kontratak usiłował sfinalizować Piotr Bubec. Po jego strzale z 7 metrów piłka minęła jednak słupek bramki gości.
W 21 min. gospodarze dwukrotnie nie potrafili upilnować Ireneusza Pietrzyka, który strzelał z 5 metrów. Na szczęście Krzysztof Burnecki udanymi wybiegami skracał kąt strzału i ratował rekordzistów od utraty gola. Od 23 min. szczęście zaczęło opuszczać bramkarza Wyższej Szkoły Bankowej. Wtedy to Andrzej Szal po udanym kontrataku zdobył gola strzałem z 10 m. W następnej akcji rekordzistów ten sam zawodnik trafił w poprzeczkę. Chwilę później Piotr Bubec uderzył z kolei w słupek. Zaraz potem napastnik Rekordu zrehabilitował się i strzałem między nogami bramkarza gości podwyższył na 4:1. Kiedy w 29 min. Andrzej Szymański po wymianie piłki z Andrzejem Szalem podwyższył wynik na 5:1 dla bielszczan, wydawało się, że mecz nie będzie miał już dotychczasowej dramaturgii. Tymczasem gospodarze przez następną minutę przyglądali się tylko akcjom gości, którzy skwapliwie skorzystali z rozprężenia w drużynie Rekordu. Najpierw Patryk Wilczek w 29 min., a następnie Szymon £uszczek w 30 min., po podaniach z tzw. klepki, z najbliższej odległości trafiali do bramki gospodarzy. Na szczęście w 32 min. rekordziści znów powiększyli przewagę do trzech goli. Bramkarza gości ponowanie zaskoczył strzałem z 8 metrów Piotr Bubec. Goście nie dawali za wygraną i ciągle atakowali. Na 4 min. przed końcem meczu miejsce Michała Potempy w bramce zajął Damian Galeja (na co dzień piłkarz Polonii Bytom) i "bankowcy" grali odtąd z przewagą zawodnika w polu. Przed bramką gospodarzy dochodziło do ekscytujących sytuacji. M. in. w 39 min. Andrzej Szymański wybił wślizgiem piłkę z linii bramkowej. Rekordziści parokrotnie przejmowali piłkę, ale nie potrafili przeprowadzić skutecznego kontrataku. Piotr Jaroszek n. p. strzelił niecelnie do opuszczonej bramki z 30 metrów. W 39 min. dwukrotnie usiłował zaskoczyć Krzysztofa Burneckiego Damian Galeja. Sztuka udała mu się za drugim razem i w ten sposób grający trener chorzowian ustalił wynik meczu.
Drużyna Rekordu miała w tym spotkaniu bardzo różne okresy gry. Przez kilka minut z rzędu przeprowadzała zabójcze kontrataki. W końcówce przez dwie minuty bez przerwy potrafiła utrzymać się przy piłce, grając z gośćmi "w kotka i myszkę". Zdarzały się rekordzistom jednak kilkuminutowe przestoje, podczas których omal nie roztrwonili bramkowego dorobku. Na szczęście minut lepszej gry było więcej.
dodał: Jan Picheta 12-11-2006 |